Zapraszam na transmisje Mszy Św. z naszego kościoła. Wystarczy kliknąć w poniższe zdjęcie
PARAFIA WYSOKA GŁOGOWSKA
Wysoka przez wiele lat należała do parafii Zaczernie. Ze względu na dużą odległość oraz zły stan drogi ludzie z Wysokiej chodzili też do kościoła w Stobiernej i Głogowie, w zależności od tego, kto miał gdzie bliżej. Sakramenty chrztu, bierzmowania, małżeństwa przyjmowano w Zaczerniu. Za czasów proboszcza zaczerskiego ks. Kazimierza Zawałkiewicza podjęto starania utworzenia samodzielnej placówki duszpasterskiej, tzw. ekspozytury i budowy kościoła w Wysokiej. Po otrzymaniu od biskupa Eugeniusza Pelczara zgody, rozpoczęto 1 maja 1913 roku budowę kościoła, którą zakończono w kilka miesięcy później. Pierwszym proboszczem od 15 września 1913 roku został mianowany ks. Władysław Łańcucki – wikary z Głogowa. Wkrótce, bo 26 października 1913 roku kościół został poświęcony przez ks. Romana Malinowskiego – dziekana rzeszowskiego. Jego patronką została Matka Boża Różańcowa. Od tego dnia rozpoczęto odprawiać w nim nabożeństwa. Ze względu na wielkość świątyni, nazywana ona była przez miejscową ludność kościółkiem lub też kaplicą. Kościółek ten traktowany był jako tymczasowy. Wieś Wysoka w 1913 roku liczyła 2060 mieszkańców. W 1920 roku jedna ze ścian kościółka wychyliła się pod wpływem dużego wiatru. Po remoncie kościółek wg ekspertów miał funkcjonować jeszcze kilkanaście lat. Niemniej jednak obawy parafian co do bezpiecznego przebywania w kościółku narastały.
W 1922 roku przystąpiono do gromadzenia materiałów i funduszy na nowy kościół.
Dekretem ks. bpa. Anatola Nowaka z dnia 9 maja 1928 roku ekspozytura Wysoka uzyskała status samoistnej, stałej i nieusuwalnej parafii. Ks. Władysław Łańcucki otrzymał tytuł proboszcza nieusuwalnego. W 1933 roku przystąpiono do budowy nowego kościoła. Został on wzniesiony po przeciwległej stronie drogi i kościółka z 1913 roku. Zakończenie jego budowy nastąpiło w 1937 roku, kiedy to kościół nakryto dachem. W tym też roku rozpoczęto sprawowanie liturgii. Dotychczasowy kościółek został rozebrany. Dla upamiętnienia w jego miejscu postawiono drewniany krzyż. W kolejnych latach kościół był rozbudowywany, wewnątrz został ładnie urządzony i wyposażony w niezbędne elementy liturgiczne. Gdy wchodzi się do kościoła od razu przyciąga oko dwukondygnacyjny ołtarz główny z obrazem przedstawiającym patronkę Matkę Bożą Różańcową siedzącą wraz z dzieciątkiem Jezus.
Matka Boża wręcza św. Dominikowi różaniec, zaś Jezus podaje różaniec św. Katarzynie. Obraz ten przeniesiono z wcześniejszego kościółka. Prawdopodobnie jeszcze w 1913 r. ks. K. Zawałkiewicz za swoje pieniądze postarał się o tzw. „cegiełkę” na budowę kościoła, którą był właśnie obraz Matki Bożej Różańcowej patronki parafii z napisem: „Pamiątka założenia parafii w 1913 r. Dla uzupełnienia zauważa się nad tym obrazem, drugi mniejszy obraz Przemienienia Pańskiego. W kościele są jeszcze dwa bliźniacze boczne ołtarze z XIX – wiecznymi obrazami w środku. Po lewej stronie z obrazem Najświętszego Serca Pana Jezusa, a po prawej stronie z obrazem św. Antoniego.Za czasów proboszcza ks. Eugeniusza Buglewicza zakupiono trzy dzwony w odlewni ludwisarskiej Jana Felczyńskiego.
Duży dzwon nazwano „Maryja” od imienia patronki kościoła, średni „Eugeniusz” od imienia księdza proboszcza i mały dzwon „Jan” od imienia parafianina Jana Bazana. Nieopodal kościoła wybudowano dla nich dzwonnicę. Wymieniono krzyż na dużej wieży kościoła. Jednym z najbardziej gospodarnych proboszczy był świętej pamięci ks. Edward Wilk. Podczas Jego probostwa wybudował okazały budynek katechetyczny, w którym zamieszkał gdy był już na emeryturze. Budynek służył nie tylko do nauki religii, ale też do wakacyjnych spotkań dzieci i młodzieży z różnych miejscowości zwanych "Oazami". Zadbał o nowe ogrodzenie i uporządkowanie terenu wokół kościoła. Powycinano stare duże brzozy i nasadzono wiele nowych krzewów i kwiatów. Przebudowano dzwonnicę, wybudowano polowe ołtarze i postawono pomniki św. Janowi Pawłowi II oraz bł. ks. Jerzemu Popiełuszce. Kościół został ponownie otynkowany i odmalowany z zewnątrz jak wewnątrz. Zmieniono również pokrycie dachowe ze stalowego na miedziane. Wokół świątyni ułożono kostkę brukową. Zajął się też miejscem pochówku zmarłych, porządkując usytuowanie grobów, porządek, oraz wybudował piękną kaplicę z pomieszczeniem na chłodnię dla zmarłych. Zatroszczył się o odwodnienie i poszerzenie terenu cmentarza, a także wysypanie i utwardzenie przed cmentarzem obszernego parkingu.
Za ks. proboszcza Zbigniewa Gargasia przebudowano stare budynki gospodarcze (stodoła i obora) na nowy obszerny budynek piętrowy, obecnie służący jako Srodowiskowy Dom Pomocy Społecznej. Wyremontowano i rozbudowano budynek plebanii. Ułożono nowe płytki w kościele oraz wykonano kanały nadmuchowe do ogrzewania. Wybudowano parking dla księży. Na cmentarzu ułożono z kostki brukowej alejki. W roku 2017 dokonano rozbudowy kościoła od strony wschodniej, wymieniono całą instalację elektryczną i zabezpieczono kościół przed podmakaniem (odwodnienie, izolacja, odgrzybianie), rok 2018 zadbano o estetykę terenu przykościelnego, wycięcie przerośnietych drzew i krzewów, ułozenie nowej kostki brukowej.
Szczególną rolę w historii parafii odgrywali proboszczowie, którzy wypełniali posługę duszpasterską przez dłuższy czas. Dbali o stronę materialną miejsca kultu religijnego – kościół, w którym głównie koncentruje się życie religijne parafii. Angażowali się w życie społeczno-gospodarcze i kulturalne parafii. Warto wymienić ich nazwiska. Wspomniany ks. Władysław Łańcucki, pierwszy proboszcz parafii pełnił tę posługę najdłużej, bo przez 28 lat (1913-1941). Po nim obowiązki proboszczów pełniki: ks. Tomasz Mochoń (1941-1946), ks. Jan Raniżewski (1946-1948), ks. Bolesław Grabowski (1948-1949), ks. Stanisław Stawarski (III-VII 1948), ks. Eugeniusz Buglewicz (1949-1966), ks. Gabriel Marszałek (1966-1972), ks. Józef Wilk (1972-1980), ks. Edward Wilk (1980-2000), ks. Zbigniew Gargaś (2000- nadal). Posługę duszpasterską pełniło też wielu księży rezydentów i wikariuszy. W tym dziele starali się zawsze uczestniczyć z nimi wszyscy parafianie. Parafianie z księżmi uczestniczyli w wielu pielgrzymkach i wycieczkach.
W parafii wychowało się też wiele osób duchownych. Warto przywołać ich nazwiska: ks. Jan Kubas – b. proboszcz parafii Trzeboś (nie żyje), ks. Stanisław Drzał – USA, Chrystusowiec, ks. Jerzy Chorzępa – kapelan Legii Cudzoziemskiej we Francji, Chrystusowiec, ks. dr Andrzej Widak – wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie, o. Józef (Sergiusz – imię zakonne) Ślęzak - Kapucyn, ks. Augustyn Bazan – Ukraina, Zmartwychwstaniec, ks. Krzysztof Rusznica – wikariusz w parafii p.w. Wszystkich Świętych w Kolbuszowej, brat Kazimierz Kubas – Niepokalanów, Franciszkanin. Są siostry zakonne: Elżbieta Migut i Małgorzata Migut – obie Niepokalanki, Helena Furman – Franciszkanka.
W dniu 6 października 2013 r. parafia Wysoka Głogowska obchodziła jubileusz 100-lecia swego istnienia. Jubileusz został połączony z odpustem parafialnym. Uroczystej mszy świętej przewodniczył ks. bp. Edward Białogłowski, który wygłosił też homilię. Wiele mówił o historii parafii, patronce parafii Matce Bożej Różańcowej oraz o proboszczach, którym dane było w minionych stu latach pełnić posługę kapłańską. Liturgia rocznicowo-odpustowa zgromadziła licznie przybyłych parafian i gości. Wzięli w niej udział księża z dekanatu głogowskiego, księża wikariusze pracujący w parafii w minionych latach oraz księża rodacy. Był też długoletni proboszcz, ks.śp. Edward Wilk. W uroczystości uczestniczył burmistrz Głogowa Małopolskiego Paweł Baj. Mszę świętą swoim śpiewem uświetnił męski chór parafialny „Gloria”. Na okoliczność tak pięknej rocznicy, parafianie ufundowali pamiątkową tablicę.
Cmentarz w Wysokiej został założony w części wsi tzw. Piaski w 1913 roku. Powstał na stoku wzgórza o skłonie wschodnim. Jego zachodnią granicę stanowi las sosnowy, a wschodnią granicę skarpa nad rzeką Gołębiówką. Po prawej stronie wejścia na cmentarz znajduje się kaplica. Na ścianie zachodniej kaplicy wmurowana jest tablica pamiątkowa poświęcona pamięci zamordowanych mieszkańców wsi w czasie drugiej wojny światowej. W centralnej części cmentarza jest pomnik nagrobny ks. Władysława Łańcuckiego.
Przydrożne kapliczki i krzyże
Wzdłuż drogi biegnącej przez wieś jest dużo różnych kapliczek i krzyży przydrożnych. Dla wielu z nich trudno jest ustalić czas pochodzenia. Ufundowane one zostały najczęściej przez osoby fizyczne i stanowią wotum wdzięczności za otrzymaną łaskę. Większość kapliczek jest miejscem, gdzie śpiewane są majówki. Otaczane są one czcią i pobożnością.
Można ich spotkać wszędzie, na skrzyżowaniach dróg i rozdrożach, w przydomowych ogrodach, nad rzeczkami i strumieniami. Jedne skromne, proste, inne rozbudowane i okazałe. Są, przede wszystkim, znakiem wiary naszych przodków. Są także elementem ich kultury i wierności tradycji. Często są świadkami historii tych ziem, świadectwem szczególnych wydarzeń. Wiele z nich to najcenniejsze zabytki okolic, w których stoją. Rzeźbione w drewnie i kamieniu, malowane na drewnie, przybite do drzewa, zbudowane z polnego kamienia, usadowione w małych drewnianych lub murowanych domkach. Dawały nadzieję, wskazywały drogę, chroniły przed nieszczęściami, utwierdzały w wierze, były zachętą do modlitwy.
Sylwetki księży proboszczów
Śp. Ks. Kanonik Edward Wilk, ur. 10.09.1932 w Niechobrzu, syn Franciszka i Marii Chmiel (najmłodszy z rodzeństwa jako 10-te dziecko).
Maturę zdał w 1955 – LO Rzeszów, następnie w latach 1955-1961 podjął studia w Przemyślu w Wyższym Seminarium Duchownym. Święcenia otrzymał: 18.06.1961 r. w Przemyślu; święceń udzielił: Ks. Bp Franciszek Barda.
Następnie pracował jako wikariusz w parafiach:
Krzywcza, 31.07.1961 – 31.07.1962
Brzostek, 01.08.1962 – 31.07.1965
Niewodna, 01.08.1965 – 30.06.1967
Wesoła, 01.07.1967 – 31.07.1967
Nowosielce, 01.08.1967 – 31.08.1971
Jako proboszcz pracował w parafiach:
Sonina, 01.09.1971 – 09.07.1980
Wysoka Głogowska, 10.07.1980 – 22.11.2000
W roku 2000 przeszedł na emeryturę i przebywał w Wysokiej Głogowskiej od 23.11.2000 do 31.08.2011, następnie od 09.01.2011 przebywał w Domu Księży Seniorów w Rzeszowie Słocinie.
Każde pożegnanie a szczególnie to ostatnie, skłania do zadumy i refleksji. Wspominamy wszystkie sprawy i działania, które łączyły nas z sp. ks. Edwardem. Było ich bardzo wiele i trudno byłoby je wszystkie wymienić. Przez okres swojej posługi kapłańskiej w naszej parafii, wielokrotnie gościł w każdym naszym domu, w każdej naszej parafialnej rodzinie. Udzielił wielu z nas, bądź bliskim nam osobom Sakramentu Chrztu, Sakramentu Małżeństwa. Przygotowywał do godnego przyjęcia I Komunii Świętej i Sakramentu Bierzmowania. Ale też wiele nam bliskich osób odprowadził na miejsce wiecznego spoczynku.
Parafianie z Wysokiej będą Go pamiętać jako dobrego gospodarza i duszpasterza. Podczas Jego probostwa wybudował okazały budynek katechetyczny, w którym zamieszkał gdy był już na emeryturze. Budynek służył nie tylko do nauki religii, ale też do wakacyjnych spotkań dzieci i młodzieży z różnych miejscowości zwanych "Oazami". Zadbał o uporządkowanie terenu wokół kościoła a także jego remont. Wewnętrzne malowanie i zewnętrzne tynki. Zajął się też miejscem pochówku zmarłych, porządkując usytuowanie grobów, porządek, oraz wybudował piękną kaplicę z pomieszczeniem na chłodnię dla zmarłych.
Bardzo interesowały go sprawy wiejskie i życie mieszkańców. Skutecznie wraz z mieszkańcami zablokował budowę planowanego śmietniska na terenach wsi. Zajmował się sprawą uciążliwości stacjonujących w naszej miejscowości radarów wojskowych. Wywalczył odszkodowanie za dzikie wysypiska na terenach wiejskich stłuczki szklanej po świetlówkach rtęciowych z byłego „Polamu”.
Ksiądz św. pamięci Edward czuł się mieszkańcem Wysokiej Głogowskiej i dlatego ostatnią jego wolą, którą wyraził jeszcze w czasie choroby była chęć Jego pochówku na cmentarzu w Wysokiej Głogowskiej. Parafianie uszanowali Jego wolę i pochowano Go blisko kaplicy. Mam nadzieję, że długo pozostanie w pamięci mieszkańców.
Zmarł 14 grudnia 2014 r.
Ks. Józef Wilk (1972 - 1980) urodził się 8 lutego 1915r. w Krośnie. Jego rodzicami byli Franciszek i Kunegunda z Gorczyców. Po ukończeniu w 1937 roku gimnazjum, do którego uczęszczał w Jaśle, wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Czas studiów seminaryjnych przypadł na lata wojny. Trzeci rok studiów ks. Wilk mógł kontynuować dopiero od 1940r. w Brzozowie. Trudne warunki bytowe oraz możliwość aresztowań przez Niemców w duży stopniu utrudniały życie alumnów. Ks. Józef uczył się dobrze, otrzymując w ciągu 5-letnich studiów noty „bene” (51) „valde bene” (5). Warto wspomnieć, że wśród jego kolegów kursowych był ks. Jerzy Ablewicz, który później został biskupem. Święcenia kapłańskie otrzymał w „Anatolówce” 4 marca 1943r.
W miesiąc po otrzymaniu święceń ks. Wilk został skierowany do pracy w Święcanach koło Jasła. Przed wojna pracował tu jeden ksiądz, bo jak się wydaje, takie były potrzeby parafii. W 1938r. liczyła ona 2280 katolików, zamieszkiwało ja tez 48 Żydów. W jej obrębie znajdowała się jedna szkoła. Zapewne pracy duszpasterskiej nie było wiele dla dwóch kapłanów i współpraca między nimi układała się dobrze, bo ks. Józef przebywał tam trzy lata od 1 kwietnia 1943 do 1 maja 1946r.
Drugim jego wikariatem były Targowiska koło jego rodzinnego miasta tj. Krosna. Tam pracował tylko niecały rok, od 1 maja 1946 do 28 lutego 1947r. Nie wiadomo co skłoniło ks. Wilka do zmiany placówki. Parafia wielkością swoją przypominała Święcany. Ks. Józef przez cały swój pobyt w Targowiskach pomagał proboszczowi w gospodarstwie, gdyż tamten nie mógł tego czynić z powodu złego stanu zdrowia.
Kolejnym wikariatem był Zręcin, parafia w tym samym dekanacie, dużo większa i rozleglejsza niż Targowiska. Także i tam pracował ponad rok, bo od 1 marca 1947 do 15 września 1948r. powodem zmiany placówki mogły być potrzeby duszpasterskie nowej placówki tj. Jeżowego. Tam pracował od 15 września 1948r. do 21 stycznia 1961 czyli przez 13 lat. W niedługi czas, po swoim przybyciu do Jeżowego, został zamianowany katecheta statowym w tamtejszych szkołach.
Obowiązki katechezy stanęły w kolizji z pracą duszpasterską. Warto nadmienić, że ks. Wilk uczył trzydzieści kilka godzin tygodniowo, co ujemnie wpłynęło na jego zdrowie. Poprosił więc po 10 latach pracy w Jeżowem jako wikary i katecheta o zwolnienie go z obowiązków wikariusza przy kościele parafialnym w Jeżowym. Prośba jego została spełniona. Ostatnie trzy lata pobytu w Jeżowem ks. Jozef pracował jako katecheta. Wówczas myślał o objęciu samodzielnej parafii. 20 maja 1960r. złożył egzamin konkursowy na proboszcza. W tym samym roku podał się na probostwo w Łączkach Jagiellońskich. Kiedy jednak nie został wyznaczony na Duszpasterzowanie w Łączkach, a za kilka miesięcy zawakowało probostwo w Lesku, poprosił o nadanie mu na drodze konkursu tej placówki. Do jego prośby ks. dziekan dołączył opinie , który stwierdzał kwalifikację ks. Wilka do pracy na samodzielnej placówce. Być może, że opinia dziekana przyspieszyła jego nominacje. 22 stycznia 1961r. ks. Wilk został mianowany proboszczem w Lesku. Była to jego pierwsza samodzielna placówka po 18 latach pracy kapłańskiej. Po 11 latach pracy w Lesku Ks. Biskup Ordynariusz zaproponował ks. Wilkowi zmianę placówki duszpasterskiej. Nową parafią miała być Wysoka Głogowska. Ks. Wilk z żalem opuszczał Lesko, 4 maja 1972r. objął obowiązki administratora w Wysokiej, które pełnił do 10 lipca 1980r. Był to jego 29 rok pracy kapłańskiej i 57 rok życia. Już na początku swojego pobytu w Wysokiej dokuczał mu ischias i artretyzm. Mimo słabego już wtedy zdrowia starał się dbać o parafian i kościół. W Wysokiej szczególnie ubolewał nad szerzącym się pijaństwem i chuligaństwem.
Ks. J. Wilk starał się dobrze wypełniać swoje obowiązki. Starannie przygotowywał się do głoszenia homilii w każda niedzielę, przez wypisywanie punktów. Cechowało go oczytanie. Wielokrotnie można było go spotkać lub widzieć w ogrodzie czy na werandzie z ksiązka w ręku. Posiadał liczna bibliotekę, około 1500 tomów oraz liczna czasopisma. Prenumerował: Tygodnik Powszechny, Znak, więzi, Przewodnik Katolicki, Słowo Powszechne. Regularnie odbywał kapłańskie rekolekcje. Jego ulubionym miejscem był Tyniec.
Świadomy był tego, iż nie jest w stanie sam podołać obowiązkom proboszcza i rządcy parafii, szczególnie w ostatnich dwu latach pobytu w Wysokiej. Dlatego też w pracy duszpasterskiej pomagał mu w tym okresie ks. Feliks Pięta do katechizacji.
W czerwcu 1980 roku złożył ks. Wilk rezygnację z administracji parafia. Od tego czasu zamieszkał w Jaśle, gdzie przez pewien czas pełnił funkcję kapelana w tamtejszym szpitalu.
Zmarł 15 marca 1985r. w Jaśle. Pogrzeb odbył się w Krośnie, w którym wzięli udział ks. Bp Jerzy Ablewicz i ks. Bp Tadeusz Błaszkiewicz.
Ks. Gabriel Marszałek (1966 - 1972) urodził się 21 lutego 1912 roku w Ulanicy koło Dynowa. Ojciec jego Tomasz był rolnikiem. Nie najlepsza sytuacja materialna rodziny, bądź już wówczas odkryte powołanie kapłańskie, były przyczyna, iż naukę w gimnazjum ks. Marszałek pobierał w Sanoku (1922-1926) oraz w Przemyślu (1926-1930) mieszkając zarazem w tamtejszym Małym Seminarium. Po złożeniu egzaminu maturalnego wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu, a po jego ukończeniu 23 czerwca 1935r. z rąk biskupa F. Bardy przyjął święcenia kapłańskie.
Pierwsza jego placówka był wikariat w Kosinie, gdzie przebywał od 1 sierpnia 1935r. do 31 marca 1937r. Do parafii należało Rogóżno oddalone od niej o 4 km.
W 1935r. zamieszkiwało ja 3155 katolików i 65 Żydów. Na terenie parafii funkcjonowały dwie szkoły. W parafii istniała Akcja Katolicka. Także w parafii znajdowały się dom dla ubogich pod kuratelą ks. proboszcza, którym był wówczas Józef Prajsner. Swoje obowiązki wypełniał dobrze ks. Marszałek dobrze i sumiennie. Zawsze wobec księży i parafia starał się być delikatnym i skromnym. Z jakiś względów, które nie SA znane, ks. Marszałek poprosił o dwumiesięczny urlop, który miał miejsce w pierwszym roku pobytu w Kosinie (IV-VI 1936r.)
Obowiązki wikarego w Kosinie przestał pełnić pod koniec marca, co jest niezrozumiałe, gdyż zwykle przenosiny wikarych odbywały się w miesiącach lipcu i sierpniu. Od 1 kwietnia 1937roku do 10 marca 1939 pełnił obowiązki wikarego w Cieklinie, parafii w południowo-zachodniej części diecezji. Parafia ta, biorąc pod uwagę liczbę ludności, była taka sama jak Kosina. W 1938r. Cieklin liczył 3085 katolików, zamieszkiwało w niej około 30 Żydów oraz 793 grekokatolików, których ks. Marszałek nie spotkał w Kosinie. W odróżnieniu od Kosiny parafia cieklińska była rozległa, co pociągało za sobą nieco zmieniona formę pracy duszpasterskiej. Cieklin obejmował przysiółki: Józefów oraz Wołoskie, a także wioski: Dobrynię, Duląbke, Dzielec, Folusz, pagórek, radość, Spalonki i Wolę Cieklińska. Chociaż pracy było dużo więcej, bo nauka religii obejmowano 5 szkół, to zapewne ks. Marszałek i tutaj wypełniał swe obowiązki sumiennie. Praca w Cieklinie była dobrym przygotowaniem do Duszpasterzowanie w Nowym Żmigrodzie., parafii większej od Cieklina lecz podobnej w swej strukturze. Pracy tam nie brakowało, a po półtorarocznym tam pobycie (10 III 1939- X 1940r.) ks. Marszałek został skierowany do Hłudna, by podjąć obowiązki administratora tej parafii.
Warto nadmienić, że była to wówczas jego czwarta placówka i to samodzielnie w tym 5-tym roku kapłaństwa. Biskup darzył go, jak widać, zaufaniem skoro powierzył mu funkcję administratora. Hłudno było parafią niewielka, mająca miano usuwalnej. Liczyło w 1938r. 662 katolików i półtora tysiąca grekokatolików. W parafii, co jest niezrozumiałe dla jej liczby, istniała jedna szkoła. Jak się wydaje, Duszpasterzowanie w Hłudnie przypadające na okres od października 1940r. do 31 sierpnia 1942r. przebiegało dobrze, gdyż 1 października 1942r. ks. Marszałek został zamianowany proboszczem parafii większej tj. Borowicy. Wspomnieć trzeba, że 19 i 20 maja 1942 złożył egzamin na proboszcza , co w dużym stopniu przyczyniło się do nowej nominacji. Parafia była zróżnicowana pod względem wyznaniowym, do tego można dodać, że obejmowała 4 inne wioski i na swoim terenie istniało 6 szkół. Ludność grekokatolicka , której w parafii było dwukrotnie więcej niż katolików przysporzyła ks. Marszałkowi kłopotów. Ludność z powodu braku swego kościoła uczęszczała do kościoła parafialnego. Grupa osób z tej ludności doniosła do władz niemieckich, że ks. Marszałek jest wrogiem Niemców, podczas niedzielnych kazań miał głosić polityczne kazania. Odpowiedź władz niemieckich była natychmiastowa. Ks. Marszałek został aresztowany i umieszczony w więzieniu na Montelupich w Krakowie. Jego pobyt w Borowicy został na kilka miesięcy przerwany. Obrony przed stawianymi zarzutami, zresztą skutecznej, podjął się Mnich Gabriel i ks. Marszałek w maju 1944 roku powrócił do Borowicy. Zapewne teraz musiał być o wiele ostrożniejszy w swoich wystąpieniach, trudno powiedzieć jakie panowały nastroje w parafii w wyniku zaistniałej sytuacji. Faktem jest, że w kwietniu 1945r. Borowica została spalona a parafianie się rozproszyli. To spowodowało, że ks. Marszałek objął obowiązki administratora w Bukowsku, parafii dekanatu sanockiego. Sytuacja w Bukowsku nie była najlepsza by nie powiedzieć, że zła. Kiedy po półrocznym tam pobycie (V 1945-XII 1945) ks. Marszałek otrzymał aplikat do Jarosławia na posadę wikarego, wówczas napisał list do ks. biskupa Bardy, w którym wyrazi wdzięczność za przeniesienia z Bukowska. Stan probostwa w Bukowsku dopełnia i ten fakt, że kiedy nowomianowany administrator, następca ks. Marszałka obejrzał parafię, powiedział, że jej nie przyjmie. Należy zatem pochwalić ks. Marszałka, że chociaż kilka miesięcy pracował w Bukowsku. Trudno jednak powiedzieć, czy sam prosił o przeniesienie na inną placówkę.
Na lata powojenne przypadło mu pełnić obowiązki wikarego w Jarosławiu, od grudnia 1945 do 15 listopada 1946 roku. W okresie do 15 listopada do 29 maja 1948r. pełnił funkcje notariusza i skarbnika kurii diecezjalnej a następnie przejął po ks. Stanisławie Jakielu obowiązki prokuratora w Seminarium Duchownym. Z tych nominacji można wnioskować, że cieszył się zaufanie władz diecezjalnych. Praca w charakterze prokuratora w seminarium, być może nie odpowiadała jego usposobieniu i stąd 28 maja 1948r. został zamianowany ekspozytem w Hermanowicach.
W Hermanowicach zgłosił swoja kandydaturę w Osobnicy. Tego probostwa nie otrzymał, lecz rok później został zamianowany proboszczem w Jaworniku Polskim. Jawornik był wówczas parafią duża, liczył 3472 katolików, obejmował 5 wiosek, najdalej położona od parafii bo 7 km było Hucisko Jawornickie. Obowiązków w Jaworniku było dużo, gdyż w parafii był tylko jeden kapłan przeznaczony do duszpasterstwa. W parafii mieszkał emeryt ks. Michał Beniowski (ur. 1888 r.). Szczególnie dużo pracy było w okresie adwentu i Wielkiego Postu. Obowiązki duszpasterskie tak pochłaniały ks. Gabriela, że trudno było mu opuścić parafie na jeden dzień. Być może, to zaabsorbowanie pracą duszpasterska w Jaworniku sprawiło, że po 4 latach nabawił się choroby żołądka i poprosił o zamianowanie go administratorem w Połomnii. Jednakże w Jaworniku pracował jeszcze dwa lata, czyli od swojego przyjścia 5 lat. W Jaworniku był ceniony i lubiany przez parafian o czym świadczy to, że proszono księdza biskupa o nakłonienie ks. Marszałka do pozostania w Jaworniku.
Ks. Marszałek przyjął jednak probostwo w Ulanowie nad Sanem. Pracował tam od 24 kwietnia 1954r. do 19 września 1958 r. Do pomocy w tej parafii był przydzielony wikariusz, co w porównaniu z Jawornikiem było duży udogodnieniem, gdyż to uwalniało proboszcza od wielu zajęć, które mógł wykonać wikariusz. Liczebnie Ulanów był mniejszą parafia niż Jawornik i obejmował dwie wioski. Względy zdrowotne nie pozwoliły na dłuższa prace duszpasterską niż 4 lata. W Ulanowie nabawił się reumatyzmu i nic dziwnego, że gdy nadarzyła się okazja poprosił o zamianowanie go administratorem w Malawie. Tym razem prośba jego została załatwiona pozytywnie i od 19 września 1958 do 6 czerwca 1963 pełnił obowiązki administratora w Malawie. Przez następne 3 lata od opuszczenia Malawy był administratorem w Komborni (VI 1963 – V 1966 r.) W Komborni okazał się także „dobrym i gorliwym duszpasterzem i gospodarzem kościoła, przez co przyciągnął wielu ludzi do kościoła.’
Kolejna placówka ks. Marszałka była Wysoka Głogowska. Administrację tej parafii przyjął mając 31 lat kapłaństwa i 54 lata życia. Była to już jego 12 placówka duszpasterska. W Wysokiej pracował od maja 1966 do 2 maja 1972 roku. Można wnioskować, że był kapłanem, który nie lubił zbyt długo duszpasterzować w jednej parafii. Miano „ dobrego gospodarza kościoła” znalazło w i Wysokiej swoje pokrycie.
Dbał także o porządek w wiosce. Dzięki jego inicjatywie zrobiono, zresztą bardzo potrzebną, drogę z Wysokiej z Głogowa.
W Wysokiej okazał się „gorliwym duszpasterzem”. Był lubiany i szanowany. Znany powszechnie ze swej dobroci. W sposób szczególniejszy okazywał to wobec tych, którzy znaleźli się w trudniejszej sytuacji. Gdy kogoś nie było stać na złożenie stypendium mszalnego z okazji pogrzebu czy innych obrzędów, zwykł był nie brać żadnych ofiar.
W czasie swego pobytu w Wysokiej, by lepiej spełniać obowiązki duszpasterskie, mimo rozlicznych prac, ks. Marszałek ukończył 2 letnie studium pastoralne na KUL-u. Przedstawił wówczas pracę magisterską i obronił ja z wynikiem dobrym.
Troszczył się także o rozwijanie akcji trzeźwościowej w parafii, została założona księga trzeźwościowa, do której wpisywali się ci, którzy deklarowali swoja abstynencję na całe życie.
Trzeba powiedzieć, że był to kapłan o walorach społecznika choć nigdy to nie przesłaniało mu troski o zbawienie dusz. Wniósł swą osobą wiele spokoju w życie parafii. Faktem jest, że parafianie nie chcieli by odchodził z Wysokiej. Ks. marszałek już w 1971r. poprosił o zmianę, być może, iż doszło to do parafian. K. Kubas relacjonuje, że kiedy dowiedziano się o tym, że ma się przenieść na inna parafię, miano śpiewać w kościele dość często, zwykle przed Msza św. pieśń „Nie opuszczaj nas…” a on siedział w konfesjonale i się śmiał. Jednakże w 1972r. został zwolniony z obowiązków administratora w Wysokiej, przejmując parafię w Lesku. Parafię tę objął na drodze zamiany z Ks. Józefem Wilkiem, ówczesnym proboszczem, który stał się administratorem w Wysokiej Głogowskiej.
Ks. Eugeniusz, Michał Buglewicz (1949 - 1966) urodził się w Jaśle 10 listopada 1906r. jako syn Jana i Ewy Wolskiej. Szkołę powszechna i gimnazjum ukończył w Jaśle. Po zdaniu matury w 1928 r. wstąpił do seminarium Duchownego. Studia odbywał systemem pięcioletnim w l. 1928-1933r. i ukończył je z wynikiem pozytywnym. Święcenia kapłańskie przyjął 25 VI 1933 roku.
Przez pierwsze dwa lata kapłaństwa był wikariuszem w Zaleszanach (1 VIII 1933- 1 VIII 1935). Praca katechetyczna ks. Buglewicza, której było sporo ujawniła w nim zdolności pedagogiczne. Chociaż brak mu było doświadczenia duszpasterskiego to okazywał zapał i chęć do pracy. Proboszcz Zaleszan napisał o nim ; ‘Życie budujące i pobożne, jako nowowyświęcony nie ma wprawy we wszechrzeczach ale zawsze okazuje dobre chęci”. Można wnioskować, że proboszcz był z niego zadowolony. Taka opinia o ks. Buglewiczu powtórzyła się także na innych placówkach.
Drugą jego placówką był wikariat we Wrzawach. Warto nadmienić, że była to wioska w tym samym dekanacie co Zaleszany. Możliwe, że proboszcz z Wrzaw poprosił ks. biskupa o przydzielenia tego właśnie kapłana. Było dużo mniej pracy we Wrzawach bo i parafia była mniejsza, w 1935r. liczyła niecałe dwa tysiące katolików w tym 36 pochodzenia żydowskiego. Na jej terenie była jedna szkoła, istniało KSMŻ. Podobnie jak w Zaleszanach wypełniał sumiennie swoje obowiązki w kościele i szkole. Także i ks. proboszcz A. Sierżęga był z niego zadowolony. We Wrzawach ks. Eugeniusz pracował od 1 sierpnia 1935 do 8 października 1937r. Wydaje się, jak wskazuje na to data zakończenia pobytu we Wrzawach, że ks. Buglewicz miał tam dłużej pozostać. 9 października 1937r. rozpoczął pełnić obowiązki wikarego w Kraczkowej koło Łańcuta. Na tym wikariacie był od listopada 1946r.
Parafia była większa od poprzedniej uwzględniając chociażby liczbę szkół, których tu było cztery. Przed wojną zamieszkiwało ja 3760 katolików, 32 Żydów, obejmowała oddalony o 2 km Cierpisz Dolny i o 4 km Cierpisz Górny. Ks. Buglewicz zaangażowany był głównie w pracę katechetyczną, uczył bowiem we wszystkich szkołach znajdujących się w parafii. Nie zaniedbywał katechezy, przygotowanie do Kazan. Obowiązki wypełniał z poświęceniem i zapałem. Doceniał to także proboszcz i ks. Buglewicz także czuł się dobrze w Kraczkowej, pracował w niej 9 lat. Tu zastała go II wojna światowa podczas której nabawił się nerwicy żołądka. Kiedy w 1946 r. otrzymał aplikatę do Nowotańca w dekanacie sanockim, prosił o pozostawienie go w Kraczkowej, gdyż bliskość Łańcuta ułatwiała mu kontakt ze znajomym lekarzem. Decyzja biskupa była inna, od listopada 1946 roku do 11 sierpnia 1947 pełnił funkcję wikarego substytuta w Łowcach. Ta placówka była niejako przygotowanie do objęcia administracji a później probostwa w Jasionce k/ Dukli. Administrację parafii Jasionka objął 17 listopada 1947r. i w niej pracował do 18 VII 1949r. W 1948r. zostaje instalowany w niej jako proboszcz. Trzeba zaznaczyć, że Jasionka nie była parafia łatwą i co w pewien sposób tłumaczy krótkie proboszczowanie w niej ks. Buglewicza. Niemniej jednak tu także pokazały się zdolności duszpasterskie ks. Eugeniusza. W 16-tym roku kapłaństwa, 43 roku życia objął swoja druga samodzielna placówkę duszpasterską, którą była Wysoka Głogowska. Duszpasterzowanie w niej przypadło na lata 1949-1966roku. W ciągu 17 lat swego pobytu w Wysokiej ks. Buglewicz zaangażował się cała swoją osobą w prace parafialne. Szczególna troska otoczył kościół. Dłuższy pobyt w parafii niż jego trzech poprzedników i lepsze środki materialne jej utrzymania, pozwoliły mu na prace w świątyni. Był kapłanem przebywającym prawie stale w parafii. Mimo obowiązków w szkole, w kancelarii i kościele, znajdował czas na dodatkowe dokształcanie się. Lubił i dużo czytał książek. Były to książki teologiczne jak i beletrystyczne. Te ostatnie pożyczał w miejscowej bibliotece. W Wysokiej czuł się dobrze o czym świadczy fakt, że odchodził z płaczem i żalem. Ks. biskup zamianował nowego administratora w Wysokiej, a był nim ks.Gabriel Marszałek, ks. Buglewicz zaś zamieszkał w Jaśle.
Ks. Stanisław Stawarski (1949) pochodził z Sobniowa, koło Jasła. Urodził się 19 VI 1911r. jako syn Jana Stawarskiego. Maturę złożył z wynikiem dobrym w Jaśle. Po niej tez wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu, które ukończył otrzymawszy święcenia 21 czerwca 1936r. Jako neoprezbiter obejmuje obowiązki wikarego w Domaradzu. Dał się też poznać jako kapłan wzorowy, punktualny, dokładny. Parafia nie wyłamała, liczyła bowiem 3488 katolików, zamieszkiwało ja około 120 Żydów. Funkcjonowały cztery szkoły, prowadziła swoją działalność Akcja Katolicka. Ks. Stawarski odpowiedzialnie traktował swoje obowiązki. Jak dowiadujemy się z opinii ks. M. Tuleji, ówczesnego proboszcza Domaradza, ks. Stawarski przygotowywał się do katechez, prowadził krucjatę Eucharystyczną. Z własnych oszczędności założył także niewielka biblioteczkę dla potrzeb krucjaty. Niejednokrotnie zastępował ks. Proboszcza w prowadzeniu Akcji Katolickiej. Trudno powiedzieć, co spowodowało, że pracował tam tylko rok od 11 sierpnia 1936 do 1 sierpnia 1937 roku. Pracy było zapewne dużo, ale jej nadmiar nie przeszkadzał ks. Stawarskiemu skoro chętnie angażował się w prace duszpasterskie. Opinia pozytywna wydana przez ks. Proboszcza raczej wyklucza nieporozumienia czy konflikty, które mogłyby zajść między duszpasterzami.
Okazuje się jednak, że krótki pobyt w parafii Domaradz nie był wyjątkiem. Obrazuje to fakt, że do II wojny czyli od 1937-1939 był w trzech placówkach tj. w Tuligłowach, Sanoku, Biskowichach. W czasie wojny pracował na pięciu placówkach: w Przybyszówce, Czudcu, Niewodnej, Gogołowie i Leżajsku. Były to duże parafie , chociażby Czudec, który w 1938r. liczył prawie 7000 katolików, Niewodna 4393 wiernych, Leżajsk około 10. 000 katolików. Po wojnie pracował w Tarnowcu, Woli Rzeczyckiej i Racławicach w latach 1945-1949. Jak widać okras pracy w parafii wynosił około jednego roku. Trzeba zaznaczyć jednak, że najlepiej pracowało mu się w Leżajsku, gdzie przebywał trzy lata. To były jego wikariaty.
Prace duszpasterska jako administrator w Wysokiej Głogowskiej rozpoczął 1 marca 1949 i kontynuował ja do 25 lipca 1949r. czyli około 5 miesięcy. Co była powodem tak częstych zmian placówek i krótkiego pobytu w Wysokiej? Jak zaznaczono nadmiar obowiązków nie był tego przyczyna. Nieco więcej o tych przyczynach dowiadujemy się z pobytu ks. Stawarskiego w Czudcu. Poprosił ks. Biskupa o przeniesienia ze względu na stan zdrowia znacznie osłabiony (chodziło tu o system nerwowy). . Potwierdzeniem tego jest wydana po wojnie opinia lekarska ks. Stawarskiego: nerwica ogólna, do której w duży stopniu przyczyniał się także wojenne.
Zapewne i względy zdrowotne były przyczyna 5 miesięcznego pobytu w Wysokiej, chociaż brak na to konkretnych dowodów. Warto wspomnieć, że była to jego pierwsza samodzielna placówka. Mimo częstych zmian parafii , w ciągu 13 lat kapłaństwa – 11 placówek , ks. Biskup zaufał ks. Stawarskiemu kierując go do Wysokiej. Możliwe, sadził że zmiana formy pracy z wikariusza na administratora wpłynie dodatnio na jego zdrowie. Parafianie zapamiętali go jako księdza wesołego, roześmianego. Był lubiany o czym świadczy fakt, że kiedy odbywała się wizytacja biskupa w 1949r. a wiedziano zapewne wcześniej że ks. Stawarski chce odejść, proszono bp Bardę by zostawił ks. Stawarskiego w Wysokiej. Parafianie zapewne odczuwali czym jest utrata księdza czy krótki jego pobyt w parafii tym bardziej, że w ciągu l. 1946-1949 mieli trzech duszpasterzy. Ks. biskup jednak kierował się tym razem dobrem kapłana i przeniósł go do Baligrodu, gdzie także, co warto podkreślić pełnił obowiązki administratora. Nie zapomniał jednak ks. biskup o wiernych, mając na uwadze wspomniana sytuację w Wysokiej, administratorem zamianował kapłana bardziej stabilnego tj. Ks. Eugeniusza Buglewicza.
Ks. Bolesław Grabowski (1948 - 1949) urodził się w Pniowie nad Sanem 3 czerwca 1905r. Był synem Juliana i Michaliny z domu Konopka. Gimnazjum ukończył w Mielcu w latach 1916-1926r. Po zdaniu egzaminu dojrzałości wstąpił do Seminarium Duchownego, które ukończył w 1931r. Studia seminaryjne trwały już wówczas 5 lat.
Uczył się dobrze i zapewne wówczas zdobył zamiłowanie do nauki, gdyż seminaryjne studia kontynuował na Uniwersytecie Jagiellońskim, które uwieńczył tytułem magistra teologii 4 czerwca 1951r. Po otrzymaniu święceń, 30 maja 1931r. rozpoczął pełnić obowiązki wikarego w Woli Zarzyckiej. W 1931 roku liczyła 3310 katolików. Katechizacja prowadzona była w jednej szkole. Przebywał w tej parafii od 22 sierpnia 1931 do 30 lipca 1933r.
Z Woli Zarzyckiej został przeniesiony do Pniowa, swojej rodzinnej miejscowości, nie wiadomo z jakich względów. Parafia ta była duża, liczbowo podobna do poprzedniej, liczyła 3645 katolików. Nieco więcej było szkół, bo cztery. W parafii działały SMPM i dwie grupy SMPŻ. Ks. Bolesław był jednym wikarym. Pracy było sporo, ale przebywał tam trzy lata od 1 sierpnia 1933 do 16 lipca 1936r. Jak widać czuł się dobrze w swej miejscowości w charakterze duszpasterza.
Trzecim z kolei wikariatem były Niebieszczany, położone w południowej części diecezji. Parafia nieco mniejsza od Pniowa. Obejmowała opieką duszpasterska także wioskę Prusiek oddaloną 3 km od Niebieszczan. W Prusieku była kaplica przystosowana do odprawiania nabożeństw. Parafię zamieszkiwało 2234 katolików, 470 grekokatolików, którzy tam mieli swój kościół oraz kilka rodzin Żydowskich. W Niebieszczanach pracował pół roku od 18 lipca 1936 do 25 stycznia 1937roku. Możliwe, że nie najlepiej układały się stosunki z proboszczem i dlatego został przeniesiony.
Lutcza, która stała się od 27 stycznia 1937 do 30 października 1939r. nową placówka duszpasterską, wniosła zapewne nowe doświadczenia w kapłańskie Zycie ks. Grabowskiego. Była zróżnicowana pod względem wyznaniowym, liczyła 3047 katolików, 2240 grekokatolików oraz 100 Żydów. Obejmowała oprócz Lutczy Bonarówkę, oddaloną 4 km i Krasną o 3 km. Funkcjonowały 3 szkoły. W parafii tej istniały także organizacje katolickie. Ks. Grabowski nadzorował i wspomagał ich działalność.
Wybuch II WŚ zastał go w Lutczy. Podczas wojny przebywał na pięciu placówkach, w tym były cztery wikariaty. W trzech z nich pracował po roku czasu, a w jednym trzy lata : w Futomie (27 XI 1939- 29 XI 1940), Pruchniku (1 X 1940-12 VII 1943), Gorzycach (25 VII 1943- 18 V 1944) oraz we Wrzawach ( 10 V 1944- 3 IX 1944) oraz w charakterze rezydenta w Grzybowie (5 IX 1944- 12 VII 1945). Zapewne trudnością podczas wojny była przeprowadzka, tym bardziej jeśli ksiądz miał więcej własnych rzeczy i gdy wyznaczone parafie były w różnych częściach diecezji, jak chociażby w przypadku ks. Grabowskiego. Wydaje się, że powodem zmian placówek w czasie wojny mogła być jakaś choroba. Po zakończeniu wojny przebywał na urlopie w Kórniku k/Poznania (1945-1948)w charakterze rezydenta, podobnie jak w Grybowie. Po urlopie zostaje skierowany do zaczernia 20 I 1948r. i tam zaledwie pracował do 30 kwietnia tegoż roku, kiedy objął administrację parafii sąsiedniej tj. wysokiej Głogowskiej. Proboszcz z Wysokiej był wtedy w szpitalu i po jego śmierci ks.. Grabowski zamieszkał w Wysokiej. Parafia ta kierował do 30 kwietnia 1949r. Ludziom w Wysokiej był znany wcześniej gdyż podczas zaczynającej się choroby ks. Raniżewskiego przyjeżdżał w każdą niedzielę do Wysokiej by odprawić Mszę św. udzielać sakramentów. Przywozili go chłopi furmanką z Zaczernia. Znany był z dość krytycznych uwag wypowiedzianych pod adresem ludzi. Jednakże był lubiany. Rok pobytu w Wysokiej nie pozwolił mu na jakieś prace w kościele. Jego pobyt w Wysokiej przerwała choroba trwająca od około 6 miesięcy zakończona operacja 1 września 191949r. Po urlopie zdrowotnym nie powrócił do pracy w Wysokiej, lecz objął funkcję wikariusza a następnie administratora w rodzinnej wiosce Pniowie. Jak się wydaje pracę kapłańska utrudniało mu cierpienie fizyczne. Jego miejsce w Wysokiej zajął na krótko co prawda, ks. Stanisław Stawarski.
Ks. Jan Raniżewski (1946 - 1948) urodził się w Raniżowie 4 czerwca 1880 roku. Gimnazjum ukończył w Rzeszowie w latach 1893-1900 a następnie rozpoczął studia w Seminarium Duchownym w Przemyślu. W seminarium uczył się dosyć dobrze, o czym świadczą oceny z poszczególnych lat studiów. Już wówczas odkrył w sobie zamiłowanie do Służby Bożej, szczególnie na polu pracy katechetycznej. Na czwartym roku studiów wyraził chęć bycia stałym katechetą. Co później się spełniło.
Po otrzymaniu święceń 29 czerwca 1904 roku w Przemyślu został skierowany do pracy w Rudkach. Było to miasto, liczyło około 6000 katolików, 2300 Żydów. Parafia była rozległa w promieniu od 3-20 km, obejmowała aż 25 wiosek, co zresztą w tym okresie dla parafii miejskich nie było to wyjątkiem. Zapewne podczas pracy w Rudkach ks. Raniżewski zaprawiał się w pracy katechetycznej, gdyż w samym mieście była jedna szkoła 6-klasowa, w Nowosiółkach 2-klasowa oraz Podhajczykach. W innych wioskach znajdowały się także szkoły, zapewne mniejsze. Wszystkich szkół było 12. Pracy duszpasterskiej i katechetycznej nie brakowało. W Rudkach przebywał od 1 lipca 1904 do 25 lipca 1906 roku. Na niepełny tydzień został przeniesiony do Drohobycza znajdującego się w tym samym dekanacie co Rudki. 1 sierpnia 1906 roku został jednak zamianowany katechetą gimnazjalnym w Samborze. Funkcję katechety w Samborze pełnił do chwili objęcia obowiązków proboszcza w Wysokiej Głogowskiej. Najwidoczniej podczas pobytu w Rudkach wykazał się swoimi zdolnościami pedagogicznymi skoro powierzono mu obowiązki katechety w gimnazjum. Przystąpił z zapałem i entuzjazmem do pracy katechetycznej i także z dużą odpowiedzialnością. Katechetów w szkołach średnich mianował rząd na postawie przedstawienia świadectwa konkursowego. Aby aprobatę rządu uzyskać, ks. Raniżewski musiał złożyć egzamin na katechetę szkół średnich. Celem lepszego i dobrego przygotowanie się do tego egzaminu poprosił o dwa miesiące urlopu.
Egzamin ten złożył 8 stycznia 1909r. .W tym tez roku rozpoczął pełnić także funkcję prefekta bursy gimnazjalnej. Pracy na pewno nie brakowało bo i jej rodzaj odpowiadał usposobieniu ks. Raniżewskiego. Z przyjętych zasad dotyczących katechetów można wnioskowa, że uczył 24 lekcje religii tygodniowo.Obowiązki prefekta bursy też pochłaniały nie małą ilość czasu. Oprócz ks. Raniżewskiego w Samborze pracowało 5 katechetów, z pewnością korzystał z ich doświadczenia i dzielił się swoimi. Pewne jest to, iż katecheci pomagali w duszpasterstwie, choć istnieli wyznaczeni i księża wikarzy, których w samborze zwykle było trzech. Sambor był zresztą dosyć duża parafią.
Pobyt w Samborze upływał spokojnie do wojny, kiedy to ks. Jan został zamianowany kuratem polowym wojska austryjackiego. Za pełnienie tej funkcji 5 lipca 1915 roku zostaje odznaczony krzyżem „piis meritis”. Po zakończeniu I wojny powrócił do Sambora, by tam pracować nadal jako katecheta. Pracy zapewne przybywało, bo i jak wynika ze schematyzmów, Sambor wzbogacał się o nowe szkoły, których w 1930 roku było 16, w tym 2 państwowe gimnazja męskie i jedno prywatne. Okres II wojny ks. Raniżewski spędził w Samborze. Po wojnie, w połowie czerwca 1946r., został mianowany proboszczem Wysokiej Głogowskiej. Posadę te otrzymał po 40 latach pracy katechetycznej, w 66 roku życia. Będąc posłuszny poleceniom władzy kościelnej objął probostwo w Wysokiej. Było to jego pierwsze i ostatnie probostwo, tu pracował do końca swojego życia. Sytuacje po wojnie nie była tu łatwa. Przez okres dwóch lat spędzonych w Wysokiej towarzyszyła mu materialna bieda. Bywało nieraz tak, że aby się utrzymać musiał sprzedać niektóre prywatne rzeczy. Cechowała go naturalna dobroć i szczerość. Jeśli coś od kogoś pożyczył (bywało i tak) to zwykle oddawał podwójnie. Był jak się to nieraz o nim słyszy „bardzo mądrym i dobrym księdzem”. Nie cieszył się długo probostwem, już w drugim roku pobytu zapadł na zapalenie płuc, ale nie musiało być to cos poważniejszego, gdyż od kwietnia do 28 czerwca 1948 r. przebywał w szpitalu i tam zmarł. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w jego rodzinnej miejscowości w Raniżowie, gdzie został pochowany na tamtejszym cmentarzu. Ludzie żegnali go z żalem, chcieli nawet by pochować go na cmentarzu w Wysokiej.
Rodzina ks. Raniżewskiego na to się nie zgodziła. Na miejsce ks. Raniżewskiego został zamianowany administratorem ks. Bolesław Grabowski.
Ks. Tomasz Mochoń (1941 - 1946) urodził się w Tuligłowach w powiecie jarosławskim 11 września 1898 roku jako syn Antoniego. W latach 1910-1918 uczęszczał do gimnazjum w Jarosławiu. Po zdaniu egzaminu dojrzewał w 1918 roku rozpoczął studia teologiczne w Przemyślu.Warto wspomnieć, że podczas pobytu w seminarium jego profesorem był ksiądz J. Balicki, wykładający wówczas dogmatykę. Po ukończeniu studiów 11 czerwca 1922 roku z rąk księdza biskupa J.S. Pelczara otrzymał święcenia kapłańskie. Przed objęciem obowiązków administratora w Wysokiej, ks. Tomasz pracował na trzech wikariatach i dwóch probostwach.
Pierwszą jego placówką był wikariat w Radymnie. Radymno było dosyć zróżnicowanym pod względem ludności miasteczkiem. Parafia liczyła 3301 katolików oraz zamieszkiwało w niej 2483 Żydów. Obejmowała cztery wioski: Skołoszów, Święte, Zadąbrowie i Zamojsce. Na jej terenie znajdowało się sześć szkół. Była to więc duża parafia tym bardziej, że i miejska. Po rocznym w niej pobycie tj. od 1 września 1922 do 2 września 1923roku. Ks. Mochoń został przeniesiony do parafii Mrowla w dekanacie rzeszowskim. W Mrowli pracował w charakterze wikarego ad personam od 12 września 1923 do 27 sierpnia 1925 roku. Parafia ta była liczbowo większa od Radymna, liczyła 7060 katolików ( w tym około 1500 przebywało na emigracji). Opieką duszpasterską obejmował wioski: Bratkowice, Budy, Lipie, Zabajkę. W miejscowościach tych znajdowały się kaplice przystosowane do odprawiania nabożeństw. Katechizację prowadzono zapewne we wszystkich szkołach znajdujących się na terenie parafii a było ich siedem. Młodemu wikaremu nie brakowało pracy. Zapewne wówczas przyjeżdżał z okazji spowiedzi świętej czy odpustu do Wysokiej, gdyż były te parafie w jednym dekanacie.
Ostatnim wikariatem była parafia w Przysietnicy. Była o wiele mniejsza placówką duszpasterską niż Mrowla. W 1925 roku liczyła 2225 katolików, zamieszkiwało ją też 41 Żydów. Na jej terenie była jedna szkoła. Ks. Mochoń pracował w tej parafii od 27 sierpnia 1925 do 13 kwietnia 1927 roku. Jak wskazuje data zakończenia pobytu w Przysietnicy, nieoczekiwanie, trudno powiedzieć czy na własna prośbę czy protekcję kogoś drugiego został zamianowany administratorem w Koniuszkach Siemianowskich. Parafia ta należała do kategorii parafii usuwalnych. Trzeba zaznaczyć, że jak dla 5-letniego kapłana była to parafia dosyć trudna. Była zróżnicowana pod względem wyznaniowym. W 1828 roku liczyła 1730 katolików, 2990 grekokatolików, 10 niewierzących oraz 170 Żydów. Obejmowała: Koniuszki Siemianowskie, Błazen Dolną, Chłopczyce, Czernichów, Ostrów, Wańkowice i Zagórze. Miejscowości te leżały w promieniu 2-8 km od parafialnego kościoła. W oddalonym o 4 km od Koniuszek Czernichowie znajdowała się kaplica, w której odprawiano nabożeństwa. Funkcjonowało tam 4 szkoły. Parafia kierował tylko jeden kapłan. Mimo pracy duszpasterskiej jakiej zapewne nie brakowało w Koniuszkach ks. Mochoń pod koniec swojego pobytu w tej parafii złożył egzamin konkursowy z wyjątkiem „aprobatus”. Chciał mieć pełne kwalifikacje uprawniające go do objęcia obowiązków proboszcza. Najwidoczniej w Koniuszkach musiał wykazać się swoją pracowitością czy duszpasterskimi zdolnościami, mimo tak krótkiego tam pobytu, a zwłaszcza pozytywnie zdany egzamin, przyczynił się do tego, że został mianowany proboszczem w Birczy. Nowo mianowany proboszcz miał do pomocy dwóch wikarych bo i zajęć w parafii było dużo. Parafii liczyła 4755 katolików, 5900 grekokatolików oraz około 1400 Żydów. W swym zróżnicowaniu wyznaniowym bardzo przypomina Koniuszki. Była bardzo rozległa, obejmowała aż 16 wiosek w promieniu od jednego do 10 kilometrów. Tak duża liczba wiosek tłumaczyła istnienie i funkcjonowanie 11 szkół. Swoją działalność prowadziła jedna grupa Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej Męskiej, trzy grupy Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej Żeńskiej i Zarząd parafialny Akcji Katolickiej. Po dwóch latach ks. Mochoń otrzymał Expositorium Canoniale, zapewne za jego gorliwość i zaangażowanie duszpasterskie. Potwierdzeniem wysuwanych przypuszczeń jest to, że 27 sierpnia 1937 roku ks. Tomasz otrzymuje „Złoty Krzyż Zasługi”. Może dziwić fakt, że do 30 listopada 1938 roku ks. Mochoń zrezygnował z probostwa w Birczy. Nie wydaje się, by przyczyna rezygnacji były jakieś niepowodzenia duszpasterskie, czemu przeczyłyby otrzymane EC i „Złoty Krzyż Zasługi”. „Krzyż Zasługi” otrzymał zapewne za działalność kulturalną i patriotyczną. Przyczyną rezygnacji mogły być ewentualne antagonizmy narodowościowe z Ukraińcami. Po rezygnacji ks. Mochoń poprosił o urlop ( 15 stycznia 1939 – 8 marca 1939 roku), który otrzymał. Jaki był to urlop, trudno powiedzieć. Można domyślać się, że był to urlop zdrowotny, przyczyna rezygnacji z duszpasterstwa w Birczy mógł być reumatyzm kończyn, na który cierpiał, albo wyczerpanie nerwowe. Przeniesienie na tereny czysto polskie potwierdza to drugie przypuszczenie. Mógł prosić o taką placówkę. Z tego też powodu ks. Mochoń starał się o przeniesienie do diecezji zachodnich, o czym będzie jeszcze mowa. Możliwe, że warunki klimatyczne w Birczy i okolic nie służyły jego zdrowiu. Po dwumiesięcznym urlopie zostaje skierowany do pracy w Zaleszanach położonych w północnej części diecezji. Można powiedzieć, że była to dla ks. Mochonia minimalna Zmiana warunków klimatycznych. Pełnił tam obowiązki administratora od 8 marca 1939 do 25 listopada 1941 roku. Duszpasterzowanie w Zaleszanach przypadło na okres II wojny światowej . W Zaleszanach dał się poznać jako kapłan, którego cechowała powaga, godność, dbałość o kościół parafialny oraz liturgię.Parafia liczyła w 1938 roku 6032 katolików, 45 Żydów. Dodatkowe trudności sprawiała także duża rozległość należących do niej wsi, w odległości od 4-7 km od parafialnego kościoła. Obejmowała: Berdyczów, Wólkę Zaleszańską, Kępie i Karczmiska, Kotowa wolę, Majdan Zbydniowski, Motycze Szlacheckie, Skwierzyn, Zbydniów oraz Dzierdziówkę. Na terenie parafii funkcjonowało 5 szkół, w których nauczano religii także i w czasie wojny. W parafii istniały stowarzyszenia takie jak: Parafialny Zarząd Akcji Katolickiej ( ZAK), Katolickie Stowarzyszenie Mężów (KSM), Katolickie Stowarzyszenie Kobiet (KSK), Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej (KSMM), Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej( KSMŻ), zostały jednak one podczas wojny zlikwidowane. Pracy jednak i wówczas nie brakowało. W Zaleszanach pracował ks. Mochoń dwa lata skąd został przeniesiony do parafii w Wysokiej Głogowskiej. Powodem opuszczenia Zaleszan była, jak się wydaje, nieżyczliwość wobec Ks. Mochonia tamtejszych parafian.
Parafia Wysoka Głogowska była 7 placówką duszpasterską w 19-tym roku kapłaństwa ks. Mochonia. Przyjechał do niej 26 grudnia 1941 roku a więc w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Trzeba było zająć się parafią. Tuz przed wojną wybudowano nowy kościół. Brakowało wielu sprzętów w świątyni. Mimo trudnych czasów, okazał się dobrym pasterzem i gospodarzem kościoła. W czasie wojny zrobiono dwa boczne ołtarze, pomalowano ławki w kościele, odnowiono wszystkie figury procesyjne. To także przyniosło za sobą dodatkowe koszty. Dbałość o dom Boży wyrażała się także w tym, że nie pozwalał na zdobienie ołtarzy, figur czy obrazów kwiatami sztucznymi, lecz prosił by przystrajać je kwiatami żywymi. Choć trwała wojna nie zaniedbywał obowiązków duszpasterskich. Uczył religii w miejscowej szkole około 8 godziny tygodniowo. W „dni krzyżowe” były także odprawiane procesje.
Ks. Mochoń żywo zapisał się w pamięci wielu ludzi. Pytając o jego osobę, można było usłyszeć jedno stwierdzenie: „ratował ludzi”. Wieś polska dotknięta była polityka eksterminacyjną władz okupacyjnych: egzekucje, akcje wysiedleńcze, pacyfikacje, wywózki do przymusowej pracy w Niemczech. Choćby wspomnieć, że podczas pamiętnej pacyfikacji wioski 22 czerwca 1943 roku, udało się mu się uratować trzech bądź czterech mężczyzn. czynił to zwykle ze swoich oszczędności, czy zapasów żywności, by niejako przekupić władze okupacyjne. Bardzo pomogła mu znajomość języka niemieckiego, która nabył jeszcze w gimnazjum. Trudno ustalić liczbę uratowanych od przymusowej pracy w Niemczech, choć i tak wywieziono znaczną ilość, bo około 200 osób. Podczas wojny był zaangażowany w działalność charytatywną. Należał do organizacji charytatywnej Rada Główna Opiekuńcza (RGO), był także członkiem zarządu Czerwonego Krzyża z tego terenu. jak widać był wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka i zapewne zwracał uwagę na to swoim wiernym. Potwierdzeniem tej jego wrażliwości jest choćby fakt, że po zakończeniu wojny chciał aby kobiety i dziewczęta mogły zdobywać umiejętności szycia i gotowania. Posyłał więc na specjalne kursy kroju-szycia czy gotowania-pieczenia, które były organizowane w Rzeszowie. Można przypuszczać, że ewentualne koszty z tym związane sam z własnych funduszy pokrywał. Przejawem troski o drugich było i to, że wyraził chęć przyjęcia jakiegoś księdza repatrianta.
W 1945 roku ks. Mochoń rozpoczął starania o inkardynację do diecezji północnych lub zachodnich. Warto najpierw zwrócić uwagę na przyczyny, dla których starał się o inkardynację. Zasadniczo były dwie główne przyczyny. Pierwsza to stan zdrowia, ks. Mochoń cierpiał na bóle reumatyczne. Przebywanie w którejś z diecezji zachodnich dawało mu możliwość leczenia reumatyzmu (szczególnie chodzi o bliskość Puszczykowa-uzdrowiska, w którym leczono to schorzenie). Drugim powodem był „brak perspektyw na uzyskanie średniego probostwa” w diecezji przemyskiej. Ten drugi podkreśla aspirację i ambicję ks. Mochonia.55 Kto wie, czy okres II wojny światowej i pobyt w Wysokiej nie był także jakimś powodem tej diecezji. Wydaje się, że Wysoka dawało za mało okazji do rozwoju działalności organizacyjnej i duszpasterskiej.
W rok po rozpoczęciu starań o inkardynację otrzymał administrację trzech parafii Szalejewo Górne, Szalejewo Dolne i Hankowa, w powiecie kłodzkim.
Nieco więcej światła na sylwetkę ks. Mochonia rzucają jego późniejsze listy kierowane do Kurii Biskupiej. Wynika z nich, że był to kapłan energiczny, lubiący pracować duszpastersko z pełny zaangażowaniem i poświęceniem się. Sam oceniał swój pobyt w Wysokiej jako czas leniuchowania co „nie odpowiada jego usposobieniu i temperamentowi”. rzeczywiście czas wojny mógł ograniczyć go w jego działalności na polu duszpasterskim, Choć wiadomo, że nie podawał się biernie temu z czego wynika zaangażowanie w organizacjach charytatywnych. Lubił zatem te parafie, w których tętniło życie religijne. Warto zwrócić uwagę na jego synowskie przywiązanie do diecezji przemyskiej szczególnie do inkardynację do administracji apostolskiej za stolicą we Wrocławiu.Diecezja przemyska pozostała mu na zawsze drogą. Świadczy o tym fakt, że dla biednych parafii diecezji przemyskiej przekazał szaty liturgiczne (będąc już ekskardynowanym ) a mianowicie ; dwie kapy, ornat i 2 dalmatyki.
Żywo interesował się sprawami diecezji przemyskiej, co potwierdzają prośby o przesłanie mu „Kroniki Diecezji Przemyskiej” oraz „Rocznika”. Na rzecz seminarium przekazał także jakąś ofiarę, wydaję się, że były to ksiązki oraz pomoc finansowa.
Na jego miejsce wyznaczono nowego proboszcza ks. Jana Raniżewskiego
Ks. Władysław Łańcucki (1913 - 1941) urodził się 1 października 1878 roku w Sieniawie koło Jarosławia. Ojciec jego Franciszek możliwe, że był murarzem, gdyż w tej miejscowości wielu mężczyzn trudniło się tym zawodem. Ludność Sieniawy słynęła także z nadzwyczajnej dobroczynności co pozostawiło swój ślad w usposobieniu przyszłego księdza. Gimnazjum ukończył w Sanoku w latach 1892-1899. Budzi to zdziwienie, gdyż istniało gimnazjum w oddalonym o 2 mile od Sieniawy, Jarosławiu. Być może w Sanoku miał krewnych, którzy dawali mu mieszkanie. Po złożeniu egzaminu dojrzałości został przyjęty na wydział prawny w Uniwersytecie Lwowskim, gdzie studiował w latach 1899-1901 Po przerwaniu studiów, wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Podczas studiów seminaryjnych uczył się dobrze, o czym świadczą jego oceny z poszczególnych przedmiotów. Na czwarty, czyli ostatnim roku studiów, wyraził chęć zostania katechetą etatowym.
24 czerwca 1905 roku przyjął święcenia kapłańskie.
Po niedługim czasie został skierowany na pierwszą, swoja duszpasterska placówkę do Woli Zarzyckiej. Pełnił tam funkcję wikarego ad personam. Parafia ta liczyła 3754 katolików i 140 Żydów. Istniały i pełniły swą działalność: arcybractwo Najświętszego Sakramentu, Bractwo Różańcowe, bractwo abstynenckie, bractwo Najświętszego Serca Jezusowego i bractwo Najświętszej Rodziny.
Ks. Łańcucki pracował w niej krótko, bo od 1 sierpnia 1905 do 7 lutego 1906 roku. Trudno określić co było powodem krótkiego pobytu ks. Łańcuckiego w tej parafii. Można jedynie przypuszczać że powodem przeniesienia ks. Łańcuckiego na inną placówkę były nie najlepiej układające się stosunki z ks. proboszczem.
Druga jego placówką była Medynia, w tym samym dekanacie tj. leżajskim. Parafia ta była znacznie większa od poprzedniej gdyż obejmowała oprócz Medyni trzy inne miejscowości Pogwizdów, Węgliska i Zalesie oddalone od parafialnego kościoła od 3 do 6 km. Istniały i tam liczne bractwa i stowarzyszenia. W parafii tej funkcjonowało kilka szkół. W 1908 roku dwie szkoły w Medyni oraz po jednej w należących do tej parafii pozostałych wioskach. Parafia liczyła prawie 5000 katolików i 92 Żydów. W 1906 roku pracował w niej jeden kapłan, brakowało wikariusza. Tutaj więc można znaleźć choćby częściową odpowiedź na przyczynę przeniesienia ks. Władysława z woli Zarzyckiej do Medyni. Pracy na pewno nie brakowało, ks. Łańcucki czuł się dobrze w tej parafii, gdyż przebywał w niej 3 lata od 7 lutego 1906 do 27 maja 1909 roku.
Kolejnym wikariatem ks. Łańcuckiego była parafia Kobylanka w południowo- zachodniej części diecezji. Była to także duża parafia, liczyła 4111 katolików i 28 Żydów. Należało do niej 5 wiosek: Dominikowie, Klęczany, Męcina Wielka, Męcina Mała i Pstrażne, oddalonych od parafii macierzystej od 4 do 15 km. Prace katechetyczną należało prowadzić w szkołach. Ks. Łańcucki pracował w Kobylance jeden rok, od 27 maja 1909 do 21 lipca 1910 roku.
Z Kobylanki został przeniesiony do parafii Wesoła w dekanacie dynowskim.
Parafia ta była nieco mniejsza od poprzednich, liczyła bowiem 3146 katolików, obejmowała troską duszpasterską wsie: Ujazdy z Magierowem oraz Barycz. W Wesołej znajdowały się dwie szkoły 3-klasowe i jedna 2-klasowa w Baryczy. Pobyt księdza Władysława był tu jeszcze krótszy bo od 21 lipca 1910 do 1 lutego 1911 roku. Ks. Łańcucki otrzymał 6-tygodniowy urlop, ale jak wynika z daty objęcia nowego wikariatu, był on dłuższy. Można przypuszczać, że powodem tak krótkich pobytów na wikariatach w Kobylance i Wesołej był zły stan zdrowia. Prawdopodobnie już tutaj mogły być początki choroby, która będzie później mu towarzyszyć przez całe życie.
Po urlopie, który trwał około 6 miesięcy, ks. Łańcucki skierowany do pracy duszpasterskiej w Głogowie Małopolskim. W odróżnieniu od poprzednich parafii było to miasteczko. Parafia jednak nie obejmowała tylko samego miasteczka lecz także okoliczna wioskę Styków oddalony o 4 km, w której istniała kaplica przystosowana do odprawiania nabożeństw i przysiółek Wólka Głogowska oddalony o 2 km od kościoła parafialnego.
Parafia ta w 1912 roku liczyła 3352 katolików i 140 Żydów.
Znajdowały się dwie szkoły: 5-klasowa w Głogowie oraz w Stykowie. Parafia była zatem duża, najwyraźniej stan zdrowia ks.Łańcuckiego był dobry ponieważ został skierowany do pracy w takiej parafii. Podczas swojego pobytu w Głogowie dał się poznać w swej ofiarności i poświęcenia dla służby Bożej. Jeździł chętnie do chorych, nawet z wiosek nie należących do głogowskiej parafii. Podobnie rzecz się miała z przyjmowaniem dzieci z okolicznych wiosek na religie. Cieszył się szacunkiem nie tylko ze strony parafian. Ludzie darzyli go zaufaniem. Znany był ze swoich zalet również ludności z Wysokiej. Nic więc dziwnego, że gdy rozpoczęto budowę kaplicy w Wysokiej i czyniono starania o otworzenie ekspozytury, wysunięto właśnie jego kandydaturę na stanowisko ekspozytora.Sam właściciel dworu J. Bieniaszewski zwrócił się do Konsystorza Biskupiego o przydzielenie do pracy duszpasterskiej w Wysokiej ks. Łańcuckiego, z którym zapewnie to wcześniej omawiał.
Pobyt w Głogowie, który rozpoczął się 15 sierpnia 1911 roku zakończył się 15 września 1913 roku kiedy ks. Łańcucki został zamianowany samoistnym ekspozytem w Wysokiej. Obejmując samodzielną placówkę liczył 35 lat życia, 8 lat kapłaństwa. Wysoka była 6 jego placówką duszpasterską. Nie było to dla niego łatwe, gdyż czasy, w których przyszło mu żyć nastręczały wiele problemów. Zamieszkał w mieszkaniu przeznaczonym na plebanię. Było ono dosyć skromne, posiadało trzy pokoje i jedna kuchnię. Podstawą jego utrzymania miało być 14 morgów pola. Spokojny, ale pracowity pobyt w Wysokiej zakłócił wybuch I wojny światowej. Ks. Łańcucki opuścił na dwa tygodnie parafię, uciekając przed Kozakami. Nie łatwy był dla niego czas I wojny, bo utrudniał starania o zatwierdzenia przez rządowe władze samoistnej ekspozytury, a tym samym pensji dla ekspozyta. Starania te rozpoczął w 1914 roku i trwały one aż do 1928 roku, kiedy ustanowiono parafię w Wysokiej.
Po zakończeniu I wojny przed ekspozytem stanęła konieczność budowy nowej plebanii, o którą, o czym już wspomniano wcześniej, powstał spór w wiosce. Ks. Łańcucki nie zrażał się bynajmniej tymi trudnościami, wspomnianymi wyżej, którym towarzyszyła także nie najlepsza sytuacja materialna. Potrafił przy tym zachować pogodę duch, spokój oraz uśmiech. W 1926 roku stanęła nowa plebania, przez co polepszyły się warunki mieszkaniowe ks. Władysława. W dwa lata później, głównie za przyczyną jego starań, erygowano w Wysokiej parafię. Wówczas także złożył prośbę o nadanie mu charakteru proboszcza nieusuwalnego w Wysokiej Głogowskiej. Wcześnie złożył egzamin konkursowy. Prośbę jego poprał ksiądz dziekan Michał Tokarski, który wydał o nim takie świadectwo: „obyczaje wzorowe, przyczynił się do utworzenia parafii nawet przez zasiłki własne materialne, moralność parafii jest w znacznej mierze jego zasługa.” Jak widać związany był dosyć mocno z wioską. W listopadzie 1928 roku ks. Łańcucki pełniący obowiązki ekspozyta w Wysokiej otrzymał tytuł proboszcza nieusuwalnego oraz zostaje mu udzielona instytucja kanoniczna na to probostwo. Kuria Biskupia doceniła prace i poświęcenia ks. Łańcuckiego, gdyż w 1932 roku otrzymał przywilej noszenia Rokiety i Mantoletu. w 1933 roku rozpoczęto budować kościół i w znacznej mierze to on do tego się przyczynił. Sam niejednokrotnie gdy trzeba było jechać po wapno, zwykle w nocy, wraz z W. furmanem udawał się do Rzeszowa by zakupić potrzebną ilość. Wybudowanym kościołem niedługo się cieszył, bo zaledwie cztery lata.
Ks. Łańcucki był człowiekiem pracowitym i zapobiegliwym, zasługiwał na miano dobrego duszpasterza, gdyż znał swoich parafian, interesował się ich życiem, cieszył się powszechnym szacunkiem i posłuchem wśród parafian.Był lubiany w sposób szczególny przez dzieci, które po skończonej religii odprowadzały go całą gromada na plebanię. Uczył wówczas w szkole oddalonej koło 1 km od plebani. Mimo licznych zajęć miał także czas i na to by czytać książki oraz prasę katolicką. Wśród ulubionych gazet katolickich znalazł się Przewodnik Katolicki, Posłaniec Serca Jezusowego, Rycerz Niepokalanej. Posiadał także pokaźną biblioteczkę, którą udostępniał parafianom umiejącym czytać. Plebania była dla wszystkich otwarta. Częstymi gośćmi byli kapłani, wspomnieć można ks. Józefa Jałowego z Rzeszowa. Miał także i swoich wrogów, którzy za wszelka cenę chcieli podważyć jego autorytet i przeszkadzać mu w pracy duszpasterskiej. Cień na jego sylwetkę może rzucać fakt złych stosunków z właścicielem dworu. Widzieli to miejscowi parafianie, zauważy to także ks. dziekan, który w jedynym ze sprawozdań napisał: „ ks. Łańcucki kapłan energiczny, nie jest w dobrych stosunkach do właściciela dworu.”
Wzorem dla mieszkańców wioski, co dzisiaj wspominają najstarsi ludzie, było plebańskie gospodarstwo. Cechowała go także troska o zwierzęta. Szczególnie ulubionymi były konie było w plebańskim gospodarstwie dwa. Ból sprawiło mu to, iż w 1940 roku konie te zabrali Niemcy. Sam zwykł był chodzić w pole, by doglądać pracy. Stan jego zdrowia nie pozwalał mu wykonywać ciężkich prac. Warto podkreślić, że przez długi czas ks. Łańcuckiemu towarzyszyła cukrzyca. Co roku podczas wakacji jeździł do Truskawca na leczenie. Utykał na nogę. Można przypuścić, że było to jakieś złamanie, które nie zostało dobrze wyleczone i być może ono było powodem urlopu w 1911 roku, chodź nie wykluczone, że i cukrzyca. Cukrzyca uniemożliwiała mu odmawiania brewiarza. Modlitwę tę zamieniono mu na odmawianie jednej cząstki różańca. Jak widać osłabiony był znacznie wzrok ks. proboszcza.
W październiku 1941 roku zachorował na zapalenie oskrzeli. 21 października 1941 roku ze wzrokiem wpatrzonym w obraz MB wiszący nad jego łóżkiem. Ostatniego rozgrzeszenia udzielił mu ks. Andrzej Mikołajczyk, wikariusz ze Stobiernej. Uroczystością ceremonii pogrzebowej przewodniczył brat zmarłego, ks. Adam Łańcucki. Pierwszego proboszcza pochowano na cmentarzu w Wysokiej. Do dnia dzisiejszego żyje w pamięci wielu starszych ludzi. Na jego miejsce administratorem parafii został ks. Tomasz Mochoń.